chcieliśmy przywitać się z Forumowiczami i zagospodarować swój kawałek Forum.
Jesteśmy standardową, szczęśliwą rodzinką. On pracujący w dobrej firmie z perspektywami, Ona zajmuje się domem, dzieckiem, dwoma buldożkami i jest do tego wszystkiego specem od grafiki i Internetów, Ono zaliczyło pierwszy rok szkolny w Polsce. Mamy super mieszkanie w Krakowie, fajnych znajomych, w zasadzie komfort i spokój życia.
Zachęceni forumowymi wypowiedziami w stylu:
od razu rzucamy nasze wygodne życie i jedziemy. Skoro tylu forumowiczów odradza to MUSI to być świetne miejsce"szczerze odradzam, nie ma tu pracy a bezrobocie prawie 120%", "nie masz szans z tym XXX biznesem, jest tu takich 666 i wszystkie upadają", "Ludzie których znam na Kanarach, pracują całymi dniami i wszelka ochota na korzystanie z warunków już im przechodzi", "... taka euforia przechodzi jednak po jakims czasie", "Dziwi mnie, ze w miejscu o najnizszym poziomie szkolnictwa w Hiszpanii...", "ubolewam nad poziomem naszych rodaków, którzy są może tak zapracowani na kanaryjskich plantacjach"
Wprawdzie nie jest to nasz pierwszy pobyt na Kanarach i już któryśtam na Teneryfie, ale pierwszy raz na zasadzie ekspaty. Wprawdzie Jej marzyła się Azja, gdzie spędziliśmy sporą część poprzedniego roku. Wprawdzie to UE więc jak w domu. Ale jednak dreszczyk nowego i przygoda jest.
Podróż - 9 dni na skraj Europy. Z dzieckiem.
Najważniejsze, żadnych planów. Kupujemy bilet na prom z Huelvy i wszystko samo zaczyna się toczyć. I tu pierwszy kontakt z hiszpańską rzeczywistością. Żadna karta kredytowa nie działa. Sprawdzamy raz, drugi, przez tydzień. Sprawdzamy wszystkie swoje karty, karty naszych Nadzianych Znajomych Platynowe i SuperPlatynowe, kredytowe, debetowe, sretowe. Nic. Nie ma szans. Piszemy w otchłań kontaktu Armas i... od razu jest odpowiedź. U nich działa, dziwne, że nam nie działa z Visa nie ma problemów. Ale najlepiej podejść i kupić w oddziale. No w sumie sensowne. Na szczęście Przyjaciel z Barcelony hiszpańską kartą płaci i ta działa.
Jak już jest bilet to sprawa prosta, termin jest. Wyrzucanie zbędnych rzeczy. Potem dalej wyrzucanie. Wyrzucanie. Bogowie, ile człowiek ma niepotrzebnych rzeczy. Allegro od 1 zł (np. 2 ekspresy Krupsa wprawdzie już niesprawne za 5 zł poszły), tablica, sąsiedzi i mieszkanie robi się pustsze.
Resztę pakujemy. Do bagażnika ma się zmieścić co potrzebne, co się nie mieści - znaczy niepotrzebne. On postanawia na wyjazd kupić nowy Wielki Monitor do komputera, bo na Kanarach jak wynika z forum nie ma sklepów. W sumie internetu też nie ma ale co tam. Dochodzi dodatkowe pudło. Syn poza Wielką Wędką upiera się na wykrywacz złota (znaczy metalu) bo tu na pewno byli piraci. Pudło nie wiem czy nie większe. Ona bierze multicooker, bez nasi lemak nie ma życia przecież. W ostatnie popołudnie dopychamy płetwy - no bo po co w Krakowie zostawiać? I jakieś duperele. W zasadzie tyle, po kostiumie kąpielowym, japonki i komisyjnie trzaskamy klapą. Coś gruchnęło, ale klapa się zamknęła. Nie otwieraliśmy jej aż do teraz. Da się? Da!
Nasza trasa: Kraków - Stuttgart - Barcelona - potem na luza: Murcia - Sevilla - i godzinka do Huelvy. Gdzie warto zostawaliśmy dłużej (wiadomo, Barcelona). Prom 2 dni i 1 noc był już jak wakacje. Basen, słońce, piwko, relaks. Generalnie On może już wracać do domu do pracy bo urlop bardzo udany. A tu "trzeba" zostać.
Mogę polecić hotele na trasie jak ktoś będzie potrzebował, szczególnie http://www.booking.com/hotel/es/verticebormujos.html za 40 euro 5* dla całej rodziny. Wypas, basen można się zrelaksować po 30h za kółkiem. Podróż najlepiej znosi Syn oczywiście, słowa narzekania. Wszystko się podoba i jest super.
Kolejny raz okazuje się, że hiszpańska cywilizacja jest ciekawsza niż znana w PL. Karta Visa taka EUR specjalna taka do zagranicy zrobiona, na bramkach na autostradach działa w 50%. Raz działa bez mrugnięcia okiem raz nie ma ludzkiej siły i wołaj panią z obsługi, żeby pomogła i gotówę wzięła. Karta Pani z obsługi też nie zawsze działa, ale jakoś się za te kilkadziesiąt euro przebijamy przez Iberię.
Koszty podróży z grubsza:
paliwo: 222 PLN + 71e (1,49/litr ON w DE) +70 (1,42/l FR) +68 (1,38/l ES) +60 (1,2/l ES)
autostrady: PL jakieś 40 PLN, DE jeszcze gratis, ES i FR po ok. 60e każda (niepoliczalne bo nie wydają paragonu a jak człowiek prawie śpi jak prowadzi to nie spamięta)
Hotele: ok. 40e za noc przez bookingcom
Plus 1l oleju i 1l płynu do wspomagania kierownicy (autko ma już swoje lata)
Prom: 2055 PLN
Czyli w sumie ok. 4266 PLN
Tatko straszył, że będzie 5 tysi a tu duuużo taniej wyszło
Jesteśmy i zaczynamy szukanie mieszkania
Na sierpień mamy apartament w La Caleta i zaczynamy powoli rozpoznawać rynek i szukać mieszkania na dłużej. Raczej na południu ale nie odrzucam całkowicie północy (cywilizacja i integracja z lokalesami na pewno większa tyle że zimniej i pada). Qrcze, nie ma ideału. No chyba, że Azja ale za daleko, więc nie ma. Dobrze, że Ona po kilku latach w Rzymie śmiga po włosku bo w Agencjach to chyba tylko włoszki pracują?
Jak ktoś coś przypadkiem wie, proszę o info na priva. Szukamy min. 2 sypialnie, widok na morze, basen w kompleksie lub blisko wody (nie musi być żadna modna plaża).
Będziemy zdawali relacje z trudów i znoju zostawania kanaryjczykiem. Może komuś się nasze doświadczenia przydadzą.