Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna

Los Batanes - Punta Hidalgo

To niedługa wycieczka, dość łatwa, w której atrakcją bedzie zarówno spacer po Anadze jak i jazda autobusem po wąskich górskich drogach. Czas przejścia: około 3- 4 godzin, tym razem mierzone z dziećmi w wieku od 6 do 10 lat. Pewnie możnaby szybciej, ale po co? Zaczynamy na dworcu autobusowym w Lagunie. Autobus linii 074 odjeżdża w dni powszednie i soboty o dziewiątej rano. W niedziele o 9.05. Dla pewności proponuję sprawdzić w rozkładzie jazdy . Jedziemy około 45 minut malowniczymi serpentynami, podziwiając po drodze niemal nadprzyrodzoną zdolność miejscowych kierowców do mijania w miejscach, gdzie wydawałoby się że nie ma prawa przedostać się wiecej niż jeden pojazd. Na ostatnim przestanku warto zaczekać aż autobus zawróci. Kolejny przykład urzeczywistnienia niemożliwości...

Dalej kierujemy kroki w górę, w kierunku charakterystycznej skały w formie palca. Po drodze mijamy początek oznakowanej ścieżki do Punta Hidalgo przez Chinamada. Ta trasa jeszcze w Los Batanes skręca w prawo i nie jest opisana poniżej. My pniemy sie dalej prosto w górę. Po około 10 minutach jesteśmy już przy palcu. Widać morze. Warto odwrócić się i poszukać wzrokiem w dole boiska do koszykówki... Nie powiem dlaczego ;)

Podejście zmienia się w łagodne zejście trawersem w lewo w kierunku widocznych w dole pojedynczych zabudowań. Schodzimy na wąską wiejską drogę wijącą się leniwie. Mijamy po prawej stronie prymitywną zagrodę dla kur, wąskie poletka ziemniaków i winorośli. Płody rolne z Los Batanes są wysoko cenione przez tubylców ze wzgledu na ich wysoką jakość. Po około pół godziny spaceru dochodzimy do domu przywodzącego na myśl rezydencje polskich Cyganów lub któreś z jurajskich Orlich Gniazd. W tym miejscu porzucamy wygodny trakt i odnajdujemy po lewej stronie dość stromą ścieżkę. Okazuje się że stromo było zaledwie 20 kroków. Odkrywamy idealne miejsce do posilenia się kanapką lub kawałkiem czekolady. Poźniej idziemy dalej ścieżką w lewo, tym razem już bez wielkich podejść i zejść. Okrążamy łagodnie leżący w dole wąwóz. W oddali, na przeciwległym zboczu widać zygzak szlaku. Tak, to nasze przeznaczenie i zarazem najbardziej uciążliwe, nasłonecznione podejście na tej trasie. Po pokonaniu go dochodzimy do przerdzewiałej, niegdyś żółtej tablicy wskazującej czarnymi literami nasz cel: Punta Hidalgo.

Stąd już tylko niecała godzina zejścia. Początkowo schodzimy dość ostro w dół. Później ścieżka znowu robi się łagodna a w końcu zamienia się w asfaltową drogę prowadząca nas jednoznacznie w dół, wprost do przystanku autobusowego. Autobusem linii 105 wracamy do Laguny... Ale zaraz zaraz. Nie ma sie co spieszyć. Autobusy odjeżdżają regularnie co pół godziny a zaraz za rogiem, naprzeciw kościoła znajduje się niewielka restauracja w której podają wyśmienite smażone sardynki, rozpływający sie w ustach panierowany Camembert z dżemem jagodowym, kewetki w czosnku i inne specjały... Oraz zimne piwo.

Smacznego!

Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna

Piękna trasa, niesamowita, metafizyczne przeżycia zapewnione, ale trzeba się trochę przygotować i liczyć na dobrą pogodę. Należy zacząć od uzyskania zezwolenia na wycieczkę w Oficina del Parque Nacional C/ Emilio Calzadilla, nº 5 - 4ª planta Santa Cruz de Tenerife tel. 922 290129 - 922 290183 Fax: 922 244788. W przeciwnym razie strażnik nie wpuści nas na szlak. Poza tym trzeba zapewnić sobie możliwość powrotu, na przykład zostawić samochód w Mirador de „Las Narices del Teide" (parking przy drodze z Boca Tauce do Chío) a drugim dojechać do dolnej stacji kolejki, czynnej codziennie od 9 do 16. Jeśli nie ma wiatru ani chmur pokrywajacych szczyt Teide i Pico Viejo (3134m) możemy kupować bilety na górę. W kilka minut pokonujemy ponad 1000 metrów różnicy poziomów między dolną i górną stacją kolejki. Spadek ciśnienia objawia sie zatkaniem uszu a zmniejszona ilość tlenu w powietrzu prowokuje przymusowe ziewanie. Wysiadamy na wysokości 3550m, 1051m wyżej niż Rysy.

Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna

Parador – Degollada de Guajara – Guajara (2718 m.) – Degollada de Ucanca – Parador

Guajara (czytaj głachara), jest trzecim co do wielkości szczytem Teneryfy i choćby z tego powodu warto pokusić się o wejście na wierzchołek. My oczywiście wchodzimy bez szczególnego powodu, ale jeśli ktoś bardzo go potrzebuje to już ma. Poniżej proponuję trasę sprawdzoną i poleconą przez kanaryjczyków, można oczywiście przejść tę drogę w odwrotnym kierunku lub dostać się na szczyt innymi ścieżkami. Czas przejścia to mniej więcej 5-6 godzin spokojnym marszem z jedna dłuższą przerwą na posiłek. Trasa nie jest bezpieczna zimą. Kiedy na stoku Guajary widać śnieg ścieżka jest oblodzona. Samochód zostawiamy na parkingu przy hotelu górskim (Parador Nacional de Turismo de Las Cañadas). Ze względu na palące słońce dobrze jest wyjść wcześnie, tak żeby przed godzinią 9 być już na szlaku. Przy dużej mapie obok hotelu zaczyna się nieoznakowana ścieżka wiodąca do szerszej bitej drogi o szerokości pozwalającej na przejazd samochodem terenowym. Jest to szlak 7 Cañadas wiodący malowniczą doliną do punktu informacji turystycznej (Centro de Visitantes) el Portillo.

Skręcamy z naszej ścieżki w 7 Cañadas w lewo i nie zapominając o podziwianiu przedziwnych form skalnych w pobliżu oraz masywu Teide w oddali, podążamy drogą do miejsca w którym odchodzi w prawo w górę ścieżka oznaczona numerem 15. Podchodzimy wydeptanym szlakiem oznakowanym dość dokładnie kopczykami kamienieni i po niecałej godzinie od wyjścia osiągamy przełęcz Degollada de Guajara. Tutaj warto rozejrzeć się dokładniej po okolicy. Jeśli staniemy przodem do Teide, po lewej mamy przepiękny masyw Guajary, po prawej charakterystyczny trójkątny szczyt la Grieta w oddali, a bliżej masyw el Pasajirón. Po wykonaniu wszystkich niezbędnych zdjęć, niechętnie odwracamy się tyłem do Teide. Tu otwiera się widok na Gran Canarię, a bliżej i bardziej w dół na górną część najdłuższego z wąwozów Teneryfy: Barranco del Río, ciągnącego się aż do morskiego brzegu. Spojrzymy jeszcze bliżej i jeszcze bardziej w dół, w okolicę gdzie znajdują się nasze buty, tu możemy znaleźć kawałki obsydianu, czarnej wulkanicznej skały używanej przez pierwotnych mieszkańców wyspy do wyrobu kamiennych narzędzi i broni. Przypominam że znajdujemy się na terenie parku narodowego, zbieranie kamyczków jest źle widziane i może zostać ukarane mandatem przez strażników. Jednak oglądanie jest oczywiście zgodne z miejscowym prawem.

Po nabraniu ochoty do dalszej wędrówki idziemy ścieżką biegnącą w kierunku szczytu. Wkrótce szlak rozwidla się. Obydwa odgałęzienia wiodą na szczyt. Proponuję wybranie lewej odnogi, biegnącej łagodniej w górę, okalającej górę. Dzięki temu poznamy lepiej okolice południowego stoku i oszczędzimy sobie nieco niedogodności stromego podejścia alternatywną drogą. Na szczycie znajdujemy się po około 3 godzinach od wyjścia z parkingu. Znajdujemy tu trzy godne uwagi rzeczy. Po pierwsze widok. Ze szczytu rozciąga się chyba najpiękniejszy widok Teneryfy. Piszę chyba bo to naprawdę piękna wyspa i niełatwo jest dokonać jednoznacznego wyboru. Jeśli ktoś powie że ze szczytu Teide widać więcej bo jest wyższy, zgoda. Ze ze szczytu Teide nie widać jednak... Teide oczywiście. Za to patrząc z Guajary mamy go jak na dłoni. Chciałem tu opisać widok ale nie jestem w stanie. To trzeba zobaczyć.

Drugą interesującą rzeczą jest dziwny prostokątny placyk otoczony ze wszystkich stron około 1,5 metrowym kamiennym murem. Nie są to ruiny schroniska lecz pierwszego na Teneryfie obserwatorium astronomicznego, z którego Francuz Jean Mascart w 1910 oglądał kometę Halley’a. Jeśli mamy szczęście odnajdziemy w ruinach puszkę z książką wizyt. Po złożeniu autografów zabezpieczmy ją przed deszczem i wiatrem, niech inni też maja przyjemność jej odnalezienia i wpisania się. Po trzecie znajdziemy na szczycie dogodne miejsca do przygotowania i spożycia posiłku. Kiedy nabierzemy sił, szukamy zejścia na urwistej północnej ścianie góry. Tutaj musimy zachować szczególną ostrożność, ścieżka jest miejscami słabo widoczna, wąska i na całej długości pokryta różnej wielkości kamieniami, kamyczkami i żwirem na którym łatwo stracić równowagę i runąć w przepaść. Droga jest oznakowana namalowanymi na skałach zielonymi kółkami i licznymi kopczykami kamieni. Kierujemy się w dół i w lewo do widocznej w oddali przełęczy (Degollada de Ucanca). Przechodzimy pod olbrzymimi blokami skalnymi, pełnymi szczelin i pęknięć, sprawiającymi wrażenie jakby miały za chwilę zwalić się nam na głowy. Nieprzyjemne uczucie. Proponuję rzadziej spogladać w górę a cześciej pod nogi. Stąpamy właśnie po peronie (Andén de Guajara), taką nazwą cieszy się ta ścieżka. Zejście do przełęczy nie jest długie, jednak ze względu na zwiększoną czujność zabiera nam okolo godziny licząc od szczytu. Dalej jest już łatwiej i trochę bardziej monotonnie. Schodzimy do drogi-szlaku 7 Cañadas i znajdująca sie po przeciwnej stronie ścieżka nr 4 wiedzie nas w ciągu 10 minut wprost do parkingu. Minęło zaledwie kilka godzin od wyjścia, ale po tym co widzielismy i przeżyliśmy jesteśmy już trochę innymi osobami...

Powodzenia!

Maciek

Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna

Volcán del Socorro (Volcán de Güimar)  – Basílica de Nuestra Señora de la Candelaria

To przyjemna wycieczka trwająca okolo 3,5 godziny spokojnym marszem, z podziwianiem widoków i krótkimi przerwami na fotografowanie, jednak bez wliczenia dłuższej przerwy na posiłek. 

Polecam pozostawienie samochodu pomiędzy wulkanem a autostradą przy równolegle do niej biegnącej drodze. Volcán del Socorro to góra obok której przejeżdżamy na wysokości Güimar kierując sie autostradą południowa do Santa Cruz. Nie jest wysoki, od podnóża do brzegu krateru wspinamy sie ledwie zaznaczoną ścieżką w ciągu 15 minut.  Z góry rozciąga sie wspaniały widok na całą dolinę Güimar i Candelarię Przy dobrej przejrzystości powietrza dostrzeżemy okazalsze budynki Santa Cruz, Gran Canarię oraz białe klocki obserwatorium astronomicznego Izaña. Proponuję obejść krater brzegiem dookoła, niecodziennie zdarza się nam okazja oglądania wulkanu od środka. To miejsce odgrywa w świadomosci tutejszej ludnści podobną rolę jak polska Łysa Góra, mówi się że w sobotnie noce spotykają się tu okoliczne czarownice.

Kiedy nasycimy już zmysły, schodzimy północnym zboczem gdzie bez trudu odnajdujemy ścieżkę prowadzącą w kierunku brzegu morskiego i Candelarii. Właściwa droga jest zagrodzona szlabanem, nie należy sie przejmować tylko przejść obok i w ten sposób wkroczyć na teren prawnie chroniony zwany Malpaís de Güimar. Malpaís to określenie pola zastygłej lawy, podobny krajobraz możemy oglądać w okolicy Teide. Jednak tutaj towarzyszy nam inny rodzaj roślinności. Wysokie kaktusy (cardones) i krzaki tabaiby. Po krótkim marszu dochodzimy do brzegu morskiego i jesteśmy świadkami wściekłych ataków fal rozbijających się o skały i rozpryskujących na wysokość kilku metrów. Chociaż ścieżka prowadzi w odległości kilkudziesięciu metrów od oceanu, po chwili czujemy już sól na ustach i mokre kropelki na twarzy. Brzeg zmienia się z każdym krokiem i niezauważalnie docieramy do nadmorskiego kamiennego bunkra z czasów hiszpańskiej wojny domowej. Bunkier jest wykorzystywany przez obecnego właściciela jako letni domek, przy domku buda a przy budzie piesek. Od tego miejsca mijamy kolejno liczne zabudowania przechodzące w niewielką osadę. Przed osadą trafiamy na pierwszą z kolei plażę (Playa de la Viuda). Z uwagi na wysokie fale plaża jest uczęszczana głównie przez miłośników surfingu. Mijamy restaurację o swojsko brzmiącej nazwie TATO. Zagłębiamy się w wąskie uliczki, pamiętając żeby nie tracić zbyt często oceanu z pola widzenia. Opuszczamy ciasne zabudowania. Dalej ścieżka momentami zanika, krajobraz przybiera charakter przemysłowo księżycowy i pojawia się wątpliwość czy na pewno dobrze idziemy. Pamiętajmy jednak o tym że bazylika w Candelarii leży tuż nad morzem. Trzymając sie brzegu nie sposób się zgubić. 

Po krótkim marszu bezdrożami nasz wysiłek zostaje wynagrodzony. Odnajdujemy wiodącą nadmorskimi skałami ścieżkę a nawet drogowskaz informujący o tym że do celu zostało nam już tylko 1,8km. Po drodze przechodzimy przez kolejna plażę (Playa Sanmarín) wąską, schowaną w wąwozie i pokrytą czarnym piaskiem. Mały szyldzik na słupie zachęca nas do zakupu piwa lub innych napojów chłodzących w przyklejonym do skał i wyglądającym na kompletną ruderę baraku. Po wyjściu z wąwozu od celu dzieli nas juz tylko 10 minut drogi. Na placu przed bazyliką możemy zjeść coś i wypić w którymś z licznych lokali. Sam kościół godzien jest odwiedzenia, jednak po bardziej szczegółowe informacje odsyłam do przewodnika. Do samochodu najwygodniej wrócić taksówką.

Miłej drogi :)

Maciek

Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna

Witam tych wszystkich którym wypoczynek kojarzy sie nie tylko z plażami i morzem ale również, albo może nawet bardziej z pieszym przemierzaniem pofałdowanego górskiego terenu.

Dzięki uprzejmości Camilo mogę podzielić się z Wami wrażeniami z wycieczek jakie odbywamy od czasu do czasu z przyjaciółmi. Być może ułatwi to komuś wybór trasy, ocali przed zagubieniem w terenie a mnie pozwoli powrócić od czasu do czasu do przeżytych ulotnych radości wędrowania. Postaram się wraz z upływem czasu dodawać relacje z kolejnych wypadów mając nadzieję na powstanie subiektywnego mini przewodnika.