Pomysł by kupić na Teneryfie apartament pod wynajem wakacyjny przychodzi do głowy nawet tej bez matury a jak wiadomo, popyt winduje ceny a za tym - obniża rentowność. Apartamenty wakacyjne, to kierunek o wyśrubowanym koszcie zakupu a jednocześnie skazany na stopniowo malejące (wraz z ich ilością) ceny najmu. Uwierzcie mi, że na "wakacyjnym biznesie" łamią sobie zęby nie tylko Kiepscy, ale i linie lotnicze, czy spore konsorcja i nie dlatego, że ludzie na Teneryfę nie latają, ale dlatego, że konkurencja mega dojrzała.
Pewnie mało kto wie, że pierwsza kara za apartament bez licencji, to 3000€ ale trzecie to już 300.000€, poważnie, ale nawet nie o to chodzi, chodzi o to, że trudno zarobić na tym, co robią wszyscy.
A jaka alternatywa? Wynajem długoterminowy. Klientów możesz sobie wybrać, popyt większy niż na maluchy za komuny. Rentowność podobna - 6-8%, zależnie, ale bardziej pasywna.
Nie żadne Costa Adeje, czy Gigantes - to zostawcie Kiepskim i wojownikom wakacyjnej partyzantki, na long term trzeba inwestować tam, gdzie mieszkają miejscowi. Jest na wyspie mnóstwo zaniedbanych, niezamieszkanych domów, ludzi, których nie stać na remont. Do wzięcia za 400-600€/m2 Remont (nie pod ruskiego milionera, tylko pod Kanaryjczyka) to kolejne 300-500€ a najem długoterminowy 100€/m2 rocznie.
I zapomnijcie o budowaniu. To jest znacznie droższe. Nie ważne, czy wpadniesz na to, że można sprowadzić moduły z Chin, czy Brdy z Polski - robiąc nowe wpadasz w nowe normy i wymogi; stracisz 3x więcej niż zakładałeś.
I nie żebym miał interes w tym co piszę - nie mam i nie pomogę, ale sam zacząłem od Vv a teraz robię long term - o konkurencję przez najbliższą dekadę martwić się nie muszę
